SANTEK von der Hausbergkante
14.04.2006-3.07.2020
Santek, Santino, najwierniejszy z wiernych
Dziwactwami Santka można by obdzielić kilka psów. Nie następował na czarne linie w podłogach i na chodnikach, jak Jack Nicholson w „Lepiej być nie może”, uwielbiał zagapić się w przestrzeń, a te zawiechy trwały ładnych kilka minut. Jego ulubioną pozycją do głaskania było wciśnięcie głowy między moje kolana. Był odważny, dzielny i mądraliński. Pavel Markusek, nasz trener, mówił o nim „Przemyśliwacz”.
Santuś-obrońca ujawnił się już podczas pierwszej podróży. W drodze z Kitzbühel do Poznania Santino, mały grzdyl, pilnował na każdym postoju i kiedy coś mu nie pasowało, oszczekiwał intruzów. Z wiekiem doskonalił instynkt obrony i stróżowania – ogarniał nim cała naszą rodzinę oraz, oczywiście, podwórko. Miał lekką skłonność do konfrontowania się z samcami, ale dziewczyny mogły z nim robić co chciały. W naszym domowym stadzie był pantoflarzem - najpierw podlegał starszej Sarze, a po jej odejściu podporządkował się France. Ale samce traktował zawsze jak potencjalne zagrożenie. Kiedyś wyjazdowym szkoleniu zerwał się ze smyczy, bo chciał pójść na solo z innym psem. Lubił ucieczki i samodzielne zwiedzanie naszej wsi – przy całej swojej filozoficznej naturze był bardzo niezależny i odważny.
Gdy miał dwa lata przeszedł sepsę. Z małej ranki, której nawet nie zauważyliśmy rozwinęło się zakażenie z którym walczyliśmy przez pół roku, a poza weterynarzami nad jego powrotem do zdrowia pracowali wybitni poznańscy lekarze, którzy zmieniali mu opatrunki. Dzięki tym wysiłkom Santek wrócił do pełnej sprawności, zdobywając tytuły na wystawach i na zawodach tropieniowych.
Na starość ogłuchł wybiórczo. Nie słyszał przywołania i napominania, za to bezbłędnie zjawiał się tuż obok, gdy tylko ktoś otwierał drzwi lodówki. Na dwa tygodnie przed śmiercią puścił się w pogoń za wydrą – skutecznie! Odszedł na moich rękach, na naszym podwórku na tydzień przed pojawieniem się pierwszego miotu w naszej hodowli. To też sobie przemyślał, bo konfrontacja z bandą 7 szczeniaków hovawarta to nie byłoby na jego nerwy.
Brakuje mi Ciebie, wierny przyjacielu. Chodziłeś za mną krok w krok. Jeszcze kiedyś spotkamy się i razem wyjdziemy na spacer.
Darek Godlewski
![]() |
![]() |
![]() |
« poprzednia |
---|